Skierniewice reprezentowane były w tym roku przez 42 motocykle oczywiście z różnych kategorii. Wyjechaliśmy o 6:15 aby spokojnie zdążyć na miejsce przed godzinami szczytu. Mimo, iż polskie drogi przypominają obecnie jeden wielki plac budowy (chociaż określenie "poligon doświadczalny" byłoby bardziej na miejscu), tablicę "Częstochowa" minęliśmy tuż przed 8:30, co biorąc pod uwagę postój na kawę, stanowi całkiem przyjemny czas.
Przy wlocie do Częstochowy zgodnie z planem spotkaliśmy się z braćmi i siostrami z innych klubów Polskiego Ruchu Motocyklowego skąd pod eskortą policji sprawnie i spokojnie wjechaliśmy pod jasnogórskie mury. Do rozpoczęcia mszy świętej mieliśmy wypracowane około dwóch godzin zapasu na rozprostowanie kości, opróżnienie pęcherza i oczywiście wspinaczkę na mury, skąd rozpościerał się widok na dziesiątki tysięcy pielgrzymów.
Sama uroczystość to kolejne niezapomniane przeżycie ale to za sprawą dwóch skrajnie różnych aspektów. Z jednej strony my motocykliści przybyliśmy z różnych zakątków ojczyzny aby wspólnie pomodlić się przed Matką Jasnogórską o bezpieczny sezon a z drugiej strony ksiądz Małkowski zrekopensował nam nasz trud pielgrzymowania mocnym słowem jakie raczył wykrzyczeć z ambony. Osobiście, choć żyję na świecie już ponad 28 lat, pierwszy raz słyszałem tak upolitycznioną homilię i to jeszcze w tak nędznym stylu. Najbardziej przykre jest to, że usłyszałem wszystkie te bzdury właśnie na Jasnej Górze.
Po zakończeniu nabożeństwa odczekaliśmy około godziny zanim uruchomiliśmy ponownie silniki. Wszystko po to aby zamiast gotować rumaki na zakorkowanych ulicach, poleżeć w spokoju na zielonej łączce, powdychać spaliny rozgrzewanych przed odjazdem motocykli i jeszcze raz przemyśleć zasłyszane herezje rodem z Krakowskiego Przedmieścia.
Podróż powrotna przebiegła również bez przygód, choć na drogach nie brakowało szaleńców zarówno na dwóch jak i czterech kółkach. W okolicach Piotrkowa zatrzymaliśmy się jeszcze na smakowitą kuchnię domową coby łatwiej wracało się do szarej rzeczywistości. Racje żywieniowe były tak solidne, że prawdopodobnie po posiłku spalanie skoczyło nam o dwa litry w górę. Do domów powróciliśmy około 18:30.
Zapraszamy do galerii, gdzie znajdują się fotki z wydarzenia.